sobota, 1 lipca 2017

Your visa has been approved!

Nie taki diabeł straszny jak go malują!
Zacznijmy od początku...
Nie jestem w stanie powiedzieć jak bardzo jestem rozczarowana polskimi kolejami. Pochodzę z Leszna w województwie wielkopolskim, więc droga do Warszawy zajmuje mi ponad 4,5 godziny, wliczając przesiadkę w Poznaniu. Zdecydowałam się pojechać dzień wcześniej, jako że nie było takiego połączenia, które pozwoliłoby mi stawić się w ambasadzie o godzinie 10:30. W Warszawie miałam być o 13:26, a ostatecznie byłam przed 16. Najprawdopodobniej było to spowodowane nawałnicami, przez co połamane drzewa leżały na torach. Pierwszy posiłek jadłam o 7 rano przed wyjazdem, a kolejny po godzinie 17, bo pociąg nie posiadał wagonu barowego, ani ja nie miałam czasu by pójść do sklepu w momencie przesiadki. Mój błąd, że nie zdecydowałam się wziąć prowiantu ze sobą. Krążyłam po Warszawie szukając wegańskiej restauracji, którą odwiedziłam podczas mojego poprzedniego pobytu, lecz na chęciach się skończyło, nie znalazłam. Zdecydowałam się zamówić pizzę w restauracji "CZYLI". HA! Cała pizza dla mnie! I tak dzień się skończył, bo nie miałam już energii by pozwiedzać. 
Czy tylko ja się tak stresowałam idąc do ambasady? Zacznijmy od tego, że rozmowa była na 10:30, a ja już o 7:00 byłam na nogach. Pomijając fakt, że z apartamentu do ambasady miałam 10 minut pieszo. Trafiłam bez problemu, jednak przed budynkiem stały dwie kolejki, jedna (krótsza) prowadziła do głównych drzwi, druga znaczne dłuższa po wizy dyplomatyczne. Weszłam do środka, jeden z urzędników sprawdził mój paszport, kolejnym krokiem była kontrola bardzo podobna do tej, która przeprowadzana jest na lotnisku. Ponadto, każdy aplikujący o wizę musi oddać wyłączony telefon, dostaje numer, po rozmowie może go odzyskać. Kolejne okienko to sprawdzenie paszportu, kolejny z urzędników sprawdza dokument ze zdjęciem wydrukowany ze strony, w której aplikujemy o wizę. Dostajemy wlepkę z kodem kreskowym i kierujemy się do kolejnego okienka, by zeskanować odciski palców. Pani przekazuje numer i kierujemy się do kolejnego już ostatniego okienka, ALE trzeba poczekać w kolejce. Na szczęście w tej części pomieszczenia były krzesła. Wszystko idzie bardzo sprawnie. W momencie zajęcia miejsca była 10:45 a numer, który był wyświetlany na tablicy to A132. Moim był A174. Mniej więcej o 11:15 przyszła moja kolej. Pani konsul rozluźniła atmosferę już pierwszym zdaniem."Hi! How are you?". Potem zadawała pytania, które dotyczyły miejsca pobytu, doświadczenia z dziećmi, iloma dziećmi się będę opiekować, co planuje po powrocie, co chcę studiować. I tyle! Usłyszałam to magiczne zdanie: "Your visa has been approved! Have a great year!". 
Tak jak dzień rozpoczął się wspaniale, tak polskie koleje znowu zdecydowały mi się go zepsuć. Pociąg powrotny miał być o godzinie 14:19. Ostatecznie wyjechałam przed 18:00, a w Lesznie byłam o 01:00 w nocy, bo musiałam jeszcze poczekać na przesiadkę w Poznaniu.
Wnioski:
  1. Nie polecam podróży polskimi kolejami. 
  2. Stres związany z wizytą w ambasadzie jest całkowicie zbędny.

 Źródło: http://archiwum.radiozet.pl/tags/view/Wiadomosci/Polska/Warszawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia